Agnieszka Guzicka
Ostatnio szczególnego znaczenia w moim życiu nabrały dwa słowa – BEZ OCZEKIWAŃ.
Gdy oczekiwania pojawiają się w moim życiu, niemal natychmiast i zawsze oraz wbrew regule „nigdy nie mów nigdy, nigdy nie mów zawsze” – pojawiają się także: rozczarowanie, frustracja, niezadowolenie, złość, poczucie winy itp. Bo oczekiwania to jedno. A rzeczywistość to zupełnie inna bajka 😉 Rzadko kiedy mają ze sobą coś wspólnego.
Za każdym razem, gdy jakieś, pojawiające się w mej głowie, oczekiwania widzę, lecz nie przywiązuję się do nich zanadto skupiając się bardziej na bieżącej, rzeczywistej chwili to nie dosyć, że momenty takie są znacznie spokojniejsze to jeszcze wydarzają się w nich rzeczy niespodziewane i zaskakujące… często wykraczające poza moje wyobrażenia na temat tego, co może się zdarzać w moim życiu.
Tak właśnie było z „filmową przygodą”, która przydarzyła się nam w jeden z wielu, całkiem zwyczajnych, sobotnich dni…i którą zaproponował nam Michał Warda z WhiteSmoke Studio a realizował ją wspólnie z Dorotą Kaszubą i Arturem Cieślakowskim.
Z samego rana wylądowała w naszym domu trójka Fascynatów – Pasjonatów i piszę to z pełną odpowiedzialnością, każdorazowo zachwycona tym, co robią i jak to robią. Wspólnie z nimi wylądowało u nas także 30 kg sprzętu. Potem było jeszcze kilkugodzinne jego ustawianie. Wokół mnie latały kamery, lampy, oświetlenie, mikrofony i mnóstwo wszystkiego innego, czego nawet nie potrafię nazwać a co było w tej przygodzie ważne.
Jak już to wszystko zostało ustawione zaczęliśmy.
Kłopot polegał jednak na tym, że w międzyczasie zdążyłam się zestresować.
W mojej głowie, co rusz pojawiały się myśli o ucieczce. Próbowałam sobie też przypomnieć, na co właściwie się umawialiśmy i o czym miał być ten film? Wydawało mi się, że miało to być coś bardzo krótkiego & mindfulnessowego & zwyczajnego co zasili filmowe portfolio Michała i Doroty. Tylko, że wokół mnie było tylu specjalistów i tyle kilogramów niecodziennego, wzbudzającego niepokój sprzętu (a najbardziej mikrofon), który nijak nie wskazywał na normalność i codzienność, że zaczęłam się bać i zastanawiać się jak się w tym wszystkim odnaleźć i czegoś nie spieprzyć?
Na szczęście codzienność, jakże inna od tej, którą miałam w przeszłości, szybko mnie otrzeźwiła i sprowadziła na ziemię. Bo, jak nigdy wcześniej, domaga się ona ode mnie mojej pełnej Obecności w Rzeczywistości a nie lawirowania w przestworzach tego co potrafię sobie nawyobrażać. Nic nie jest ważniejsze od tego, aby właśnie TERAZ zadbać w tej rzeczywistości o siebie, mojego męża, dwie małe Istoty, które naszej Obecności potrzebują najbardziej i ponad wszystko inne. W jednej chwili pojawia się kupa wymagająca zmiany pieluszki, w innej uśmiech, na który chce się odpowiedzieć, w jeszcze innej ból i płacz, który domaga się zauważenia i towarzyszenia mu dopóki jest, w jeszcze innej jest krzyk rozrywający mi uszy, a w kolejnej radość i zabawa…
W ten sobotni dzień niezwykle pomogło mi także obserwowanie tego jak bardzo moje dzieci pozostały sobą w tej całej, nadzwyczajnej dla mnie sytuacji. Jak bardzo zgrały się z dziejącą się rzeczywistością, z kolejnymi chwilami współtowarzysząc im takim, jakie się ujawniały, ale także je współtworząc. Bez lęku. Bez strachu. Z wrodzonym zaciekawieniem. Z chwili na chwilę. Pozwoliło mi to odetchnąć i robić swoje. Pomimo kamer lub może raczej – wspólnie z nimi.
A potem jeszcze słowa Michała:
– „Aga Ty teraz rób swoje (lub) Aga Ty teraz po prostu medytuj jak zawsze i niczym się nie przejmuj, a kamera po prostu będzie włączona…”.
Robiłam, więc swoje – medytowałam. Tak lub inaczej. I mijał nam ten dzień nadzwyczajnie a jednak całkiem normalnie i bez oczekiwanego przeze mnie napięcia…
A potem dostałam od Michała i Doroty moje życie zawarte w 61 sekundach. I się popłakałam. Zobaczyłam, jakie to życie jest zwyczajne. I poczułam jak bardzo tę zwyczajność kocham.
Ale zobaczyłam także jak bardzo boję się tej zwyczajności, tej codzienności. I to jak bardzo boję się być zapomnianą nauczycielką Mindfulness, którą właśnie w tej chwili omijają te wszystkie cudowne, wartościowe, rozwijające szkolenia, konferencje, warsztaty, kursy, odosobnienia, spotkania, współpraca… A także jak bardzo mam wdrukowane, że aby być kochaną muszę robić coś WIELKIEGO i POWAŻANEGO bo inaczej cóż…. (co to do cholery właściwie znaczy WIELKIEGO I POWAŻANEGO???).
Po obejrzeniu tych 61 sekund zrozumiałam, że mam zgodę (lub potrzebuję ją pielęgnować) na to, aby być zapomnianą, i że nie muszę robić w życiu nic wielkiego i poważanego. To, co mam jest dla mnie absolutnie wystarczające i jest największym, właśnie przytrafiającym mi się cudem. Zauważam go. I jestem niezmiernie wdzięczna. Za wszystko i wszystkich, dzięki którym jestem w TEJ CHWILI SWOJEGO ŻYCIA i mogę o niej pisać.
Doroto, Michale, Arturze – dziękuję za Waszą energię, zaangażowanie i ogrom pracy, jaki włożyliście w stworzenie tego filmu. Dzięki temu mogłam doświadczyć większego zrozumienia wielu rzeczy.
Ps. A jeżeli ktoś z Was – czytających miałby ochotę na podobną przygodę i stworzenie dla siebie takiego filmiku dawajcie znać mnie albo piszcie bezpośrednio do Doroty i Michała na maila: info@whitesmokestudio.com
Mindfulness Polska from WardaKaszuba | Set of minds on Vimeo.