WieloBarwność zawarta w 61 sekundach z życia wziętych

"

Agnieszka Guzicka

Ostat­nio szcze­gól­ne­go zna­cze­nia w mo­im ży­ciu na­bra­ły dwa sło­wa – BEZ OCZE­KI­WAŃ.

Gdy ocze­ki­wa­nia po­ja­wia­ją się w mo­im ży­ciu, nie­mal na­tych­miast i za­wsze oraz wbrew re­gu­le „ni­g­dy nie mów ni­g­dy, ni­g­dy nie mów za­wsze” – po­ja­wia­ją się tak­że: roz­cza­ro­wa­nie, fru­stra­cja, nie­za­do­wo­le­nie, złość, po­czu­cie wi­ny itp. Bo ocze­ki­wa­nia to jed­no. A rze­czy­wi­stość to zu­peł­nie in­na baj­ka 😉 Rzad­ko kie­dy ma­ją ze so­bą coś wspól­ne­go.

Za każ­dym ra­zem, gdy ja­kieś, po­ja­wia­ją­ce się w mej gło­wie, ocze­ki­wa­nia wi­dzę, lecz nie przy­wią­zu­ję się do nich za­nad­to sku­pia­jąc się bar­dziej na bie­żą­cej, rze­czy­wi­stej chwi­li to nie do­syć, że mo­men­ty ta­kie są znacz­nie spo­koj­niej­sze to jesz­cze wy­da­rza­ją się w nich rze­czy nie­spo­dzie­wa­ne i za­ska­ku­ją­ce… czę­sto wy­kra­cza­ją­ce po­za mo­je wy­obra­że­nia na te­mat te­go, co mo­że się zda­rzać w mo­im ży­ciu.

Tak wła­śnie by­ło z „fil­mo­wą przy­go­dą”, któ­ra przy­da­rzy­ła się nam w je­den z wie­lu, cał­kiem zwy­czaj­nych, so­bot­nich dni…i któ­rą za­pro­po­no­wał nam Mi­chał War­da z Whi­te­Smo­ke Stu­dio a re­ali­zo­wał ją wspól­nie z Do­ro­tą Ka­szu­bą i Ar­tu­rem Cie­śla­kow­skim.

Z sa­me­go ra­na wy­lą­do­wa­ła w na­szym do­mu trój­ka Fa­scy­na­tów – Pa­sjo­na­tów i pi­szę to z peł­ną od­po­wie­dzial­no­ścią, każ­do­ra­zo­wo za­chwy­co­na tym, co ro­bią i jak to ro­bią. Wspól­nie z ni­mi wy­lą­do­wa­ło u nas tak­że 30 kg sprzę­tu. Po­tem by­ło jesz­cze kil­ku­go­dzin­ne je­go usta­wia­nie. Wo­kół mnie la­ta­ły ka­me­ry, lam­py, oświe­tle­nie, mi­kro­fo­ny i mnó­stwo wszyst­kie­go in­ne­go, cze­go na­wet nie po­tra­fię na­zwać a co by­ło w tej przy­go­dzie waż­ne.

Jak już to wszyst­ko zo­sta­ło usta­wio­ne za­czę­li­śmy.

Kło­pot po­le­gał jed­nak na tym, że w mię­dzy­cza­sie zdą­ży­łam się ze­stre­so­wać.

W mo­jej gło­wie, co rusz po­ja­wia­ły się my­śli o uciecz­ce. Pró­bo­wa­łam so­bie też przy­po­mnieć, na co wła­ści­wie się uma­wia­li­śmy i o czym miał być ten film? Wy­da­wa­ło mi się, że mia­ło to być coś bar­dzo krót­kie­go & mind­ful­nes­so­we­go & zwy­czaj­ne­go co za­si­li fil­mo­we port­fo­lio Mi­cha­ła i Do­ro­ty. Tyl­ko, że wo­kół mnie by­ło ty­lu spe­cja­li­stów i ty­le ki­lo­gra­mów nie­co­dzien­ne­go, wzbu­dza­ją­ce­go nie­po­kój sprzę­tu (a naj­bar­dziej mi­kro­fon), któ­ry ni­jak nie wska­zy­wał na nor­mal­ność i co­dzien­ność, że za­czę­łam się bać i za­sta­na­wiać się jak się w tym wszyst­kim od­na­leźć i cze­goś nie spie­przyć?

Na szczę­ście co­dzien­ność, jak­że in­na od tej, któ­rą mia­łam w prze­szło­ści, szyb­ko mnie otrzeź­wi­ła i spro­wa­dzi­ła na zie­mię. Bo, jak ni­g­dy wcze­śniej, do­ma­ga się ona ode mnie mo­jej peł­nej Obec­no­ści w Rze­czy­wi­sto­ści a nie la­wi­ro­wa­nia w prze­stwo­rzach te­go co po­tra­fię so­bie na­wy­obra­żać. Nic nie jest waż­niej­sze od te­go, aby wła­śnie TE­RAZ za­dbać w tej rze­czy­wi­sto­ści o sie­bie, mo­je­go mę­ża, dwie ma­łe Isto­ty, któ­re na­szej Obec­no­ści po­trze­bu­ją naj­bar­dziej i po­nad wszyst­ko in­ne. W jed­nej chwi­li po­ja­wia się ku­pa wy­ma­ga­ją­ca zmia­ny pie­lusz­ki, w in­nej uśmiech, na któ­ry chce się od­po­wie­dzieć, w jesz­cze in­nej ból i płacz, któ­ry do­ma­ga się za­uwa­że­nia i to­wa­rzy­sze­nia mu do­pó­ki jest, w jesz­cze in­nej jest krzyk roz­ry­wa­ją­cy mi uszy, a w ko­lej­nej ra­dość i za­ba­wa…

W ten so­bot­ni dzień nie­zwy­kle po­mo­gło mi tak­że ob­ser­wo­wa­nie te­go jak bar­dzo mo­je dzie­ci po­zo­sta­ły so­bą w tej ca­łej, nad­zwy­czaj­nej dla mnie sy­tu­acji. Jak bar­dzo zgra­ły się z dzie­ją­cą się rze­czy­wi­sto­ścią, z ko­lej­ny­mi chwi­la­mi współ­to­wa­rzy­sząc im ta­kim, ja­kie się ujaw­nia­ły, ale tak­że je współ­two­rząc. Bez lę­ku. Bez stra­chu. Z wro­dzo­nym za­cie­ka­wie­niem. Z chwi­li na chwi­lę. Po­zwo­li­ło mi to ode­tchnąć i ro­bić swo­je. Po­mi­mo ka­mer lub mo­że ra­czej – wspól­nie z ni­mi.

A po­tem jesz­cze sło­wa Mi­cha­ła:

– „Aga Ty te­raz rób swo­je (lub) Aga Ty te­raz po pro­stu me­dy­tuj jak za­wsze i ni­czym się nie przej­muj, a ka­me­ra po pro­stu bę­dzie włą­czo­na…”.

Ro­bi­łam, więc swo­je – me­dy­to­wa­łam. Tak lub ina­czej. I mi­jał nam ten dzień nad­zwy­czaj­nie a jed­nak cał­kiem nor­mal­nie i bez ocze­ki­wa­ne­go prze­ze mnie na­pię­cia…

A po­tem do­sta­łam od Mi­cha­ła i Do­ro­ty mo­je ży­cie za­war­te w 61 se­kun­dach. I się po­pła­ka­łam. Zo­ba­czy­łam, ja­kie to ży­cie jest zwy­czaj­ne. I po­czu­łam jak bar­dzo tę zwy­czaj­ność ko­cham.

Ale zo­ba­czy­łam tak­że jak bar­dzo bo­ję się tej zwy­czaj­no­ści, tej co­dzien­no­ści. I to jak bar­dzo bo­ję się być za­po­mnia­ną na­uczy­ciel­ką Mind­ful­ness, któ­rą wła­śnie w tej chwi­li omi­ja­ją te wszyst­kie cu­dow­ne, war­to­ścio­we, roz­wi­ja­ją­ce szko­le­nia, kon­fe­ren­cje, warsz­ta­ty, kur­sy, od­osob­nie­nia, spo­tka­nia, współ­pra­ca…  A tak­że jak bar­dzo mam wdru­ko­wa­ne, że aby być ko­cha­ną mu­szę ro­bić coś WIEL­KIE­GO i PO­WA­ŻA­NE­GO bo ina­czej cóż…. (co to do cho­le­ry wła­ści­wie zna­czy WIEL­KIE­GO I PO­WA­ŻA­NE­GO???).

Po obej­rze­niu tych 61 se­kund zro­zu­mia­łam, że mam zgo­dę (lub po­trze­bu­ję ją pie­lę­gno­wać) na to, aby być za­po­mnia­ną, i że nie mu­szę ro­bić w ży­ciu nic wiel­kie­go i po­wa­ża­ne­go. To, co mam jest dla mnie ab­so­lut­nie wy­star­cza­ją­ce i jest naj­więk­szym, wła­śnie przy­tra­fia­ją­cym mi się cu­dem. Za­uwa­żam go. I je­stem nie­zmier­nie wdzięcz­na. Za wszyst­ko i wszyst­kich, dzię­ki któ­rym je­stem w TEJ CHWI­LI SWO­JE­GO ŻY­CIA i mo­gę o niej pi­sać.

Do­ro­toMi­cha­leAr­tu­rze – dzię­ku­ję za Wa­szą ener­gię, za­an­ga­żo­wa­nie i ogrom pra­cy, ja­ki wło­ży­li­ście w stwo­rze­nie te­go fil­mu. Dzię­ki te­mu mo­głam do­świad­czyć więk­sze­go zro­zu­mie­nia wie­lu rze­czy.

Ps. A je­że­li ktoś z Was – czy­ta­ją­cych miał­by ocho­tę na po­dob­ną przy­go­dę i stwo­rze­nie dla sie­bie ta­kie­go fil­mi­ku da­waj­cie znać mnie al­bo pisz­cie bez­po­śred­nio do Do­ro­ty i Mi­cha­ła na ma­ila: in­fo@​whi​tesm​okes​tudi​o.​com

Mindfulness Polska from WardaKaszuba | Set of minds on Vimeo.