Kot Bezceremonialny 🙂

"
Martyna Lasecka

Obu­dzi­łam się dzi­siaj w kosz­mar­nym na­stro­ju. Zwle­kłam się z łóż­ka, po­szłam do sa­lo­nu, sta­no­wią­ce­go te­raz mo­je biu­ro. Włą­czy­łam kom­pu­ter i nim zdą­żył się uru­cho­mić, ja za­czę­łam się mio­tać, jak­by mnie zły duch go­nił. Prze­cież tu ta­ki ba­ła­gan! Ca­ły wczo­raj­szy dzień na pod­ło­dze!

Zła­pa­łam szczot­kę i za­mia­ta­łam, ale szyb­ko i nie­do­kład­nie, przez co po­wstał tyl­ko jesz­cze więk­szy nie­ład. Prze­ze mnie po­wstał więk­szy nie­ład!

I wte­dy na­gle się za­trzy­ma­łam. Jak­bym włą­czy­ła pau­zę i spoj­rza­ła na sie­bie, jak na bo­ha­ter­kę fil­mu. Dla­cze­go ona się tan de­ner­wu­je? Po­stron­ny ob­ser­wa­tor wie – po pro­stu źle spa­ła. A po­tem rzu­ci­ła się w wir obo­wiąz­ków, za­nim na­praw­dę się roz­bu­dzi­ła. Oczy­wi­ście, że to od­bi­ło się na jej na­stro­ju.

Roz­ło­ży­łam ma­tę, otwo­rzy­łam okno. Po­sta­no­wi­łam uznać skar­gi mo­je­go cia­ła, za­miast po­zwa­lać po­śpie­cho­wi je ba­ga­te­li­zo­wać. W koń­cu mój or­ga­nizm to mój dom – i w nim tak­że chcę utrzy­my­wać po­rzą­dek.

Roz­po­czę­łam ten dzień po­now­nie, tym ra­zem z jo­gą. Czu­łam, jak mo­je mię­śnie po­wo­li bu­dzą się do ży­cia, a wraz z ich roz­cią­ga­niem przy­cho­dzi do mnie roz­luź­nie­nie.

W pew­nym mo­men­cie, mo­ją prak­ty­kę prze­rwał kot, któ­ry bez­ce­re­mo­nial­nie za­jął na­leż­ne mu miej­sce na mo­ich ko­la­nach. W tej chwi­li zde­cy­do­wa­łam na­praw­dę za­jąć się stwo­rze­niem, któ­rym się opie­ku­ję. Po­da­ro­wać mu swój czas, swo­ją uwa­gę, tak jak on ob­da­ro­wu­je tym mnie. W mo­jej gło­wie po­ja­wił się sprze­ciw – jak to? A ćwi­cze­nia? A pra­ca? Usły­sza­łam ten krzyk i po­zwo­li­łam mu po­wo­li się wy­ci­szać, kie­dy uspo­ka­ja­łam się, głasz­cząc mo­je­go mrucz­ka. Pra­ca nie uciek­nie.  Ale ten mo­ment ow­szem.