W tych ciężkich czasach zalewają nas różne emocje. Kilka razy dziennie widzę za oknem grupę osób, wyprowadzających psy. „Przypadkiem” spotykają się na skwerku co dwie godziny i przez trzy kwadranse pozwalają psom się wyszaleć, jednocześnie rozmawiając. Podczas gdy ja muszę siedzieć zamknięta w domu. Słyszę ich śmiechy i irytuję się. Zazdroszczę, smucę się, a następnie wstydzę wszystkich tych „negatywnych” uczuć.
Ważne, by uświadomić sobie, że nie ma w nich nic negatywnego. Wszystkie są naturalne. Pozwólmy sobie na odczuwanie emocji. Przyjrzyjmy się temu, jak reaguje na nie nasze ciało, jakie myśli kłębią się wtedy w głowie. Nawet jeśli uznamy je za złe, nie oznacza to, że my jesteśmy źli. Po prostu mamy gorszy okres. I nie musimy wykorzystywać go do tego, by zająć się zaległymi obowiązkami, sprzątaniem, ruszaniem z nowymi projektami. Wystarczy, jeśli będziemy czuć i naprawdę poznawać te uczucia, dogłębnie, z każdej strony. By stworzyć więź z własnymi emocjami.